
Mój egzamin na stopień nauczyciela mianowanego
Z opublikowanych na moim blogu artykułów wiesz już, jak wygląda ścieżka awansu zawodowego na stopień nauczyciela kontraktowego [KLIK] oraz mianowanego [KLIK]. Jednak, jak już pewnie udało Ci się zauważyć, treści, które tu publikuję, przedstawiają głównie wiedzę praktyczną oraz całe nauczycielskie zaplecze. Dlatego dziś chciałabym opowiedzieć Ci o tym, jak przebiegł mój egzamin na stopień nauczyciela mianowanego oraz zaprezentować, jak cała procedura egzaminacyjna wygląda „od kuchni”.
Tego dnia byłam pierwszą nauczycielką przystępującą do egzaminu, który miał się rozpocząć o godzinie 9:00. Na miejscu byłam około 8:40. Tuż po wejściu do urzędu, przewodnicząca komisji zaproponowała, abym sprawdziła, czy czekający na mnie sprzęt multimedialny jest sprawny i czy wszystko działa jak należy (miałam przygotowaną prezentację multimedialną).
I tu od razu moja wskazówka: jeżeli również planujesz wykonać taką prezentację, polecam zadzwonić do organu prowadzącego Twoją placówkę i upewnić się, jakim sprzętem dysponuje i co będzie Ci potrzebne. W moim urzędzie było wszystko: laptop, rzutnik, tablica. Jedyne, co musiałam przynieść ze sobą, to prezentacja na pendrive. I tu kolejna wskazówka: zachęcam Cię do zapisania prezentacji również na swojej poczcie lub w chmurze. Jak wiadomo, sprzęty bywają różne i uważam, że lepiej się zabezpieczyć na każdą ewentualność. U mnie wszystko zadziałało bez problemu, ale wiem, że czasami komputery nie odczytują podpiętego pendrive’a. Dodatkowo zapisałam też swoją prezentację (wykonaną w programie Power Point) w 3 różnych formatach, bo nie miałam pewności, która wersja zadziała na urzędowym sprzęcie.

Zbliżała się 9:00 i zbierali się kolejni członkowie komisji (a mój stres – nie ukrywam – rósł). O 9:00 przewodnicząca rozpoczęła egzamin, przedstawiła mnie oraz skład komisji i zostałam poproszona o opuszczenie sali, ponieważ członkowie musieli zapoznać się z oceną mojego dorobku zawodowego oraz sprawozdaniem. Następnie zostałam zaproszona z powrotem i poproszona o zaprezentowanie dorobku. Jak wspomniałam, na początku stres był spory, jednak stopniowo opadał wraz z każdym kolejnym działaniem, o którym opowiadałam. W końcu mówiłam o swojej pracy, czyli o tym co robię na co dzień i co przecież lubię robić.
Wskazówka: Pamiętaj, że każdy organ prowadzący ma swoje wytyczne odnośnie czasu trwania prezentacji dorobku. W moim było to maksymalnie 15 minut. Warto dowiedzieć się, jak to wygląda u Ciebie.
Po zaprezentowaniu przeze mnie mojego dorobku, przewodnicząca komisji podziękowała mi i przeszła do zadawania pytań. Na swoim przykładzie mogę Ci powiedzieć, że dobrze opracowana prezentacja dała mi bardzo dużo. Po pierwsze, była ułatwieniem podczas opowiadania o swoich dokonaniach, ale również wyczerpałam w niej wiele tematów, o które mogła mnie zapytać komisja (np. mówiłam dużo o metodach aktywizujących, o efektach moich działań) – powiedziano mi o tym wprost.

Dlatego w moim przypadku pytania naprawdę nie były trudne.
1. Musiałam opowiedzieć o programie, który wykorzystałam do wykonania prezentacji i tego, jakich elementów do niej użyłam.
2. Poproszono mnie o pokazanie jednej ze stron edukacyjnych, z której korzystałam podczas prowadzenia zajęć (mówiłam o tym w prezentacji) i zaprezentowanie sposobu jej działania.
3. W jaki sposób prowadzę terapię logopedyczną, moje działania krok po kroku oraz w oparciu o jakie przepisy prawa (o terapii również mówiłam w prezentacji).
4. Które z podjętych przeze mnie działań uważam za najefektywniejsze i najbardziej przyczyniające się do mojego rozwoju osobistego.
5. Plany na przyszłość 😉
Po wszystkim ponownie musiałam opuścić salę na czas obrad komisji. Następnie zostałam zaproszona do środka, złożono mi gratulacje, usłyszałam wiele przemiłych słów. Otrzymałam zaświadczenie o zdanym egzaminie, poinformowano mnie (choć komisja nie musi tego robić), że otrzymałam 10/10 punktów.
I już! Około 9:45 było już po wszystkim.

Czyli, podsumowując, kilka moich rad dla Ciebie:
1. Na pewno nie powiem: „nie stresuj się, będzie dobrze”, bo wiem, że takie rady zupełnie nie są pomocne. Do mnie też tak mówiono wielokrotnie i była to rada niezbyt skuteczna.
2. Z własnego doświadczenia mogę jednak powiedzieć, że warto zrobić co się da, aby ten stres zminimalizować. W moim przypadku było tak, że im bardziej czułam się przygotowana, tym mniejszy stres odczuwałam.
3. O prezentacji multimedialnej już wspominałam – uważam, że to duża pomoc podczas mówienia o swoich dokonaniach, a ponadto wiem, że wiele organów prowadzących na jej podstawie zalicza zadanie multimedialne.
4. Znając czas, który masz na przedstawienie dorobku, spróbuj przećwiczyć przemowę w domu. Ja to zrobiłam i bardzo dobrze, bo wersja pierwotna zajęła mi 40 minut. Nikt nie pozwoliłby mi na tak długi monolog i mogłabym nie mieć możliwości dokończenia prezentacji.
I nie ucz się na pamięć.
5. Podczas prezentacji dorobku skup się na najważniejszych i najciekawszych aspektach Twojej pracy. Jak zapewne się domyślasz, nie jest możliwe, aby opowiedzieć o 3 latach swojej pracy w ciągu 15 minut, dlatego zrób właściwą selekcję. A jeżeli któryś z elementów sprawozdania uważasz za taki, w którym nie czujesz się najpewniej, to aby nie ryzykować później pytania z tego z zakresu, lepiej wspomnieć zamiast niego o czymś innym.
6. Postaraj się nie dać onieśmielić komisji. Egzamin, w którym musimy udowodnić innym, obcym ludziom, że jesteśmy dobrzy w tym, co robimy, nigdy nie jest łatwy i super przyjemny. Ale miej z tyłu głowy świadomość, że przecież mówisz o swojej pracy. O tym, czym żyjesz na co dzień, na czym się znasz, bo jesteś praktykiem. I na bazie tej praktycznej wiedzy zawsze jakoś uda Ci się wybrnąć, nawet jeżeli zadane pytanie na początku może przerazić.

Trzymam za Ciebie mocno kciuki!

